Wędka – przyrząd służący do połowu ryb. Składa się z wędziska, do którego przymocowana jest żyłka wędkarska, na której końcu znajduje się haczyk wędkarski z przynętą. Zakłada się, że pierwowzór wędki powstał na Hawajach. Była to linka zakończona hakiem z przynętą, przyczepiona do łodzi i za nią ciągnięta. Typowej wędki zaopatrzonej w około półtorametrowe wędzisko z bambusa po raz pierwszy używano w Chinach. Dołączenie do linki z haczykiem wędziska zdecydowanie poprawia warunki i skuteczność połowu. Wędzisko przedłuża rękę, umożliwia celne zarzucenie przynęty wymachem, wbicie haczyka w wargi ryby (czynność zwana zacięciem), amortyzuje ruchy które ryba wykonuje usiłując uciec wędkarzowi i ściągnięcia jej do siebie (tzw. hol ryby) oraz wyciągnięcia ryby na brzeg, pokład lub do podbieraka (czynność zwana lądowaniem). Aby dobrze spełniać swoją rolę, wędzisko musi być jednocześnie w miarę lekkie, a równocześnie wystarczająco długie, wytrzymałe na pęknięcia i równocześnie elastyczne.
Tradycyjne wędziska wykonuje się z drewna (głównie bambusa) natomiast nowoczesne najczęściej wykonane są z kompozytów włókien węglowych (poprzednio stosowano włókna szklane). Długość przeciętnego wędziska wynosi ok. 3 metrów, ale spotyka się wędziska o długości 15 m, a nawet dłuższe. W tradycyjnej wędce żyłka jest mocowana bezpośrednio do szczytówki (na końcu wędziska). Wędzisko z kołowrotkiem posiada przelotki, przez które przewleka się żyłkę lub sznur oraz uchwyt do mocowania kołowrotka, na który nawija się żyłkę lub sznur. Poniżej kilka rodzajów wędek.
Istnieje wiele rodzajów wędek w zależności od stosowanej metody połowu.
Rodzaje wędek i ich zastosowanie:
- bat – jest to najprostszy rodzaj wędki. Ma ona długość od 2 metrów w górę. Bat pozbawiony jest przelotek oraz kołowrotka. Do końca szczytówki doklejony jest specjalny łącznik, pozwalający na zaczepienie żyłki. Taką wędką najczęściej łowi się w jeziorach lub kanałach metodą spławikową.
- wędka spinningowa – zbudowana jest z włókna węglowego, lub, coraz rzadziej, ze szklanego i ma długość od 1,5 do 3 metrów. Służy do łowienia z lądu i z łódki. Przeznaczone do połowu ryb zarówno drapieżnych, jak i spokojnego żeru. Zbudowane podobnie jak wędki zwykłe, są jednak krótsze i bardziej wytrzymałe. Najczęściej mają kołowrotek średnich lub dużych rozmiarów. Używa się ich do łowienia we wszystkich typach wód.
- wędka podlodowa – ma ok. 30 cm długości lub więcej i służy do łowienia z pod lodu. W pokrywie lodowej wierci się dziurę wiertłem. Wędki takiego typu najczęściej są bardzo małe i krótkie. Można na nie łowić na wiele sposobów – metodą spławikową, błystką, mormyszką itp. Wędki podlodowe są najczęstszym produktem i wymysłem samych wędkarzy. Do takiej wędki używane są bardzo małe kołowrotki (multiplikatory) z łożyskami albo malutkie plastikowe kołowrotki (multiplikatory) z bardzo prostym mechanizmem hamulca.
- odległościówka – zbudowana jest z włókna węglowego. Może mieć budowę zarówno segmentową, jak i teleskopową. Odległościówki najczęściej mają małe przelotki na wysokiej stopce i długość powyżej 4 metrów. Posiadają kołowrotek łożyskowy i łowi się na nie, najczęściej na spławik, białą rybę. Jest to bardzo delikatna wędka, najczęściej używa się do niej lekkiego zestawu.
- wędka muchowa (muchówka) – zbudowana najczęściej z włókna węglowego. Służy do połowu metodą sztucznej muchy. W zestawie muchowym używa się specjalnych kołowrotków o szpuli ruchomej i grubych linek muchowych, które pozwalają podać lekką przynętę na żądaną odległość. Na końcu krótkiego żyłkowego przyponu zamocowana jest mucha wędkarska, która imituje owada w różnym stadium jego rozwoju. Wędkarstwo muchowe jest bardzo widowiskowe i wymaga szczególnych umiejętności obserwacyjnych i zręcznościowych. Najczęstszymi rybami, które łowi się na muchę są pstrąg, lipień pospolity i kleń.
Szerszy opis wędziska
Wędzisko dawno już przestało być biernym przedłużeniem ręki łowiącego. Przy zarzucaniu działa jak sprężyna, oddając zestawowi energię nagromadzoną podczas wymachu. Przy prowadzeniu przynęty przekazuje sygnały ruchowe w jedną i drugą stronę. Podczas zacięcia i holowania łagodzi szarpnięcia ryby, chroniąc żyłkę przed zerwaniem.
Z tej różnorodności funkcji wynika rozmaitość wymogów, częstokroć sprzecznych. W praktyce, jak zwykle, albo próbuje się je możliwie pogodzić, albo rezygnuje się z jednych na rzecz drugich, decydując się na daleko posuniętą specjalizację. Przedmiotem stałego doskonalenia jest zarówno zasadnicza część wędziska, czyli tzw. blank, jak i jego wyposażenie dodatkowe, zwane uzbrojeniem (przelotki, rękojeść, uchwyt kołowrotka).
Długość
Cecha najszybciej się kojarząca z wędziskiem, dziś istotny problem stanowi tylko w niektórych zastosowaniach. Przede wszystkim w metodach klasycznych, spławikowych. Już w łowieniu potocznym, rekreacyjnym, często potrzebujemy długości 6 a nawet 7 metrowych, nieosiągalnych z użyciem tradycyjnych materiałów i technologii (przynajmniej bez wyraźnego pogorszenia innych właściwości). W praktyce wyczynowej nader często trzeba sięgać po wędziska 10 a nawet 14 metrowe. W zawodach europejskiej klasy mistrzowskiej nierzadko przeważają maszty jeszcze dłuższe, 16 metrowe, jeszcze kilkanaście lat temu wyrabiane tylko na specjalne zamówienie.
Chociaż te wędziska dłuższe niż 7 metrowe przydają się czasem także poza zawodami, wypada przed nimi przestrzec. Wymagają bowiem dużych umiejętności w posługiwaniu się. Wystarczy sobie uświadomić, że 2 cm ruch ręki trzymającej przy dolniku oznacza – przy przeciętnym rozstawie chwytu, już 20 cm skok szczytówki. Toteż bez odpowiedniego przygotowania nadmierna długość raczej przeszkodzi niż pomoże. Co równie ważne: niezmiernie łatwo o uszkodzenie drogiego sprzętu, choćby wskutek uderzenia o twardą krawędź.
W pozostałych metodach długość nie przekracza tego, co było osiągalne od dawna. W odległościówce angielskiej i przystawkach rzadko przekracza 5 metrów. W muchówkach – nawet tego nie. W spinningu mieści się najczęściej między 2 a 3 metrami. W podlodówce bywa symboliczna: ok. 30 cm. W tych wszystkich zastosowaniach poszukiwania idą zatem w kierunku uzyskania jak najlepszych innych właściwości: lekkości, wytrzymałości, rodzaju ugięcia.
Z długością natomiast ściśle wiąże się inna cecha geometryczna: grubość. Wiadomo przecież, że musi ona maleć w kierunku od dolnika do szczytówki. Skutek tej zbieżności jest taki, że w wędziskach bardzo długich nadmiernie rośnie średnica uchwytu. Duży jest także opór powietrza. Zmusza on do dużego wysiłku w razie bocznego wiatru. Uniemożliwia też szybkie ruchy; to jeden z powodów, dla których długimi wędziskami nie wolno robić wymachów. Ale i przy krótszych pożądana jest jak najmniejsza grubość. Częstokroć bowiem operowanie nimi wymaga stałego wymachiwania (spinning, sztuczna muszka) i dobrze, jeśli przecinają powietrze z możliwie małym oporem. Cienkość osiąga się przez zastosowanie odpowiednich materiałów i konstrukcji, o czym niżej.
Akcja
Cecha bardzo ważna, a nadal jeszcze nagminnie lekceważona. Określa ona sposób, w jaki wędzisko ugina się pod obciążeniem (rys. 1). Im mniejszy odcinek się poddaje, czyli im ono sztywniejsze, tym szybciej i precyzyjniej przenosi na zestaw ruchy ręki. Taka akcja sprzyja więc błyskawicznemu zacinaniu. Im większa część wędziska się ugina, tym bardziej opóźnione przekazywanie ruchów, ale też tym większa zdolność tłumienia szarpnięć. Czy to tych pochodzących od broniącej się ryby, czy tych spowodowanych nerwowym zachowaniem wędkarza. Taka akcja sprzyja więc łagodnemu zarzucaniu zestawu oraz ochronie żyłki przed zerwaniem.
W użyciu pozostaje kilka systemów nazywania i oznaczania akcji. U nas najbardziej się przyjął literowy: sztywna, szczytowa lub szybka – A (ugina się tylko krótki odcinek szczytowy), środkowa lub półsztywna – B (ugina się jedna trzecia długości) oraz dolna, paraboliczna albo powolna – C (ugina się prawie całe wędzisko). Tę ostatnią określa się czasem jako krowi ogon.
Niektórzy wytwórcy stosują skalę czterostopniową, w której akcję największą oznacza się literą D. Niektóre firmy z kolei używają oznaczeń cyfrowych; poszczególne liczby oznaczają ciężar, powodujący znamionowe ugięcie ustalonego odcinka. 4,5-5 odpowiada tu akcji A, 3,5-4,0 – B, 2,5-3,0 – C, 1,5-2 zaś – D. A i B bywają też zwane akcją amerykańską, C – niemiecką, D – angielską. Tę ostatnią, dawniej zwaną też francuską, spotyka się w wędziskach muchowych. Cechuje się ona ugięciem nierównomiernym: większym w części dolnej niż w górnej, przez co powstaje charakterystyczne załamanie.
1. Uginanie się wędziska
a – zasada określenia zwisu, b – akcja wędki (A, B, C, D)
Pożądaną akcję uzyskuje się przez nadawanie poszczególnym partiom wędziska odpowiedniej zbieżności i grubości ścianek, a także przez dobieranie materiałów. Dostosować ją należy przede wszystkim do rodzaju łowienia, o czym w odpowiednich rozdziałach. Ale także do własnych umiejętności i rodzaju reakcji ruchowych. Początkujący oraz impulsywni powinni unikać zbyt sztywnej. Flegmatycy zaś niech się właśnie ku niej skłaniają, gdyż wyrówna niedostatki refleksu, które miękka spotęguje. Akcję miękką można przy zacięciu przyśpieszyć. Polega to na wykonaniu szybkiego ruchu w kierunku przeciwnym, czyli w dół. Na zasadzie reakcji szczytówka wykonuje wówczas wahnięcie w górę. Nie jest to praktyka godna zalecenia. Zawodna, a w dodatku skutkuje niewłaściwymi nawykami ruchowymi.
Wytrzymałość
Trzeba wyróżnić dwa rodzaje obciążeń, jakim wędzisko jest poddawane: statyczne i dynamiczne. Z pierwszymi mamy do czynienia np. podczas jednostajnej ucieczki ryby. Z drugimi – głównie przy zarzucaniu wędki.
Miarą wytrzymałości na te pierwsze jest tzw. siła użytkowa. Po jej przekroczeniu grozi zniszczenie wędziska. Niekoniecznie musi ono polegać na złamaniu lub pęknięciu. Zmiany wewnętrzne także czynią je niezdatnym do użytku – np. wskutek miejscowego osłabienia lub utraty elastyczności. Wyznaczenie siły użytkowej jest trudne. W literaturze wędkarskiej spotyka się wprawdzie wskazówki co do tego. Sprowadzają się one do poszukiwania obciążenia, pod którym szczytówka ugnie się do kąta prostego względem osi wędziska. Nie zawsze jednak jest ono równoważne sile użytkowej. W praktyce zresztą jej poszukiwanie nie ma specjalnego znaczenia, gdyż wytrzymałość żyłki i tak jest zwykle niższa. Niemniej trzeba unikać nadmiernego obciążenia – np. unoszenia ryby nieco większej, forsowania zaczepu.
Szczególnym rodzajem obciążenia statycznego jest własny ciężar wędziska. Oddziałuje on najmocniej, kiedy trzyma się je poziomo. W wyniku tego powstaje pewien zwis, zależny od ciężaru, sztywności i długości. Wyraźnie zauważalny staje się przy długościach większych, charakterystycznych dla łowienia spławikowego. Jako znormalizowaną jego miarę przyjmuje się wysokość uniesienia najwyższego punktu wędziska, trzymanego tak, by końce dolny i górny znalazły się na jednym poziomie (rys. 1a).
Wytrzymałość na obciążenia dynamiczne określa maksymalny ciężar wyrzutowy. Proporcja, w jakiej pozostaje on do siły użytkowej, zależy od rodzaju wędziska. Przy spinningowych jest na ogół ok. pięćdziesięciu razy mniejszy. Oznacza największy dopuszczalny ciężar zestawu, jaki można zarzucać z wykorzystaniem sprężystości wędziska. Dotyczy więc głównie spinningu, sztucznej muszki i metod odległościowych. W wypadku długich wędzisk do łowienia spławikowego sama ich masa przekracza tę wartość – i to główny powód, dla którego nie wchodzi w grę zarzucanie nimi zestawu, o czym wcześniej napisałem.
Większość szanujących się wytwórców podaje maksymalny ciężar wyrzutowy swoich wyrobów. Jego przekroczenia można się dopuścić tylko pod warunkiem, że zarzucać się będzie w sposób zbliżony do statycznego. Na przykład – przez włożenie zestawu do wody, albo przez zastosowanie specjalnej techniki; wędkarze warszawscy z powodzeniem opanowali dalekie zarzucanie ciężarków prawie ćwierćkilogramowych z użyciem wiotkiego radzieckiego wędziska teleskopowego. Trzeba się jednak z tym liczyć, że każdy nieopatrznie energiczny ruch może oznaczać złamanie kija; nie takie wszelako, jakiego się życzy w popularnym pozdrowieniu wędkarskim. Większość producentów oprócz maksymalnego podaje także minimalny ciężar wyrzutowy. Tu chodzi nie o zabezpieczenie wędziska, lecz o wykorzystanie jego sprężystości. Pod niższym po prostu się nie ugnie. To zaś oznacza ograniczenie donośności i celności rzutu.
Wyważenie
Dla wygody i skuteczności operowania wędziskiem znaczenie ma nie tylko ciężar, ale i jego rozłożenie. Tak dalece, że swego czasu dociążano stopkę; mimo ogólnego zwiększenia masy lżej się trzymało. W spinningu i sztucznej muszce za przeciwwagę służy kołowrotek. W wędziskach długich wyważenie stanowi cechę konstrukcyjną, na którą należy przy zakupie zwracać uwagę taką samą, jak na akcję, sztywność, lekkość.
Materiały
Do przeszłości należą tworzywa tradycyjne, jak drewno rodzime, zdrewniałe trawy (bambus, tonkin), czy krótko w historii wędzisk obecne metale. Oczywiście, z braku wyboru spotyka się jeszcze niektóre z nich. Porządna konstrukcja, np. z dolnikiem jesionowym, środkiem leszczynowym i szczytówką jałowcową, może się zresztą okazać lepsza od podejrzanej teleskopówki. Zwłaszcza jeśli wykonawca miał cierpliwość wydrążyć grubsze elementy, zmniejszając w ten sposób masę i zwiększając sztywność. Niejeden też wędkarz, zwłaszcza starej daty, najchętniej posługuje się doskonałą choć przyciężkawą klejonką.
Ogólnie jednak wśród materiałów wędzisk królują tworzywa syntetyczne. W nielicznych już tylko konstrukcjach mają postać litego pręta. Zdecydowanie przeważają wyroby w postaci cienkościennych rurek. Lekkie, mocne, a przy tym trwałe bez specjalnej konserwacji, tak uciążliwej w wypadku wędzisk z materiałów naturalnych. Podstawowym tworzywem jest żywica epoksydowa zbrojona włóknem szklanym lub poliestrowym. Ona, odporna na ściskanie, pełni rolę taką jak beton w żelbetonie lub lignina w drewnie. Ono, odporne na rozciąganie, pełni rolę – odpowiednio – zbrojenia stalowego lub włókien celulozy. To połączenie własności pozwoliło właśnie długość wędzisk, w tradycyjnym wykonaniu ograniczoną do niespełna 5 metrów, powiększyć do metrów 8, a w najwyższej klasy wyrobach nawet do 9 z jednoczesnym utrzymaniem w dopuszczalnych granicach zarówno ciężaru (niewiele ponad kilogram), jak i średnicy chwytu (do 5 centymetrów). W wędziskach krótkich możliwe stało się uzyskanie nieosiągalnych dotąd właściwości: lekkości, wytrzymałości, cienkości. Jednocześnie otworzyły się nowe możliwości kształtowania akcji.
Dalej rozwój poszedł w dwóch kierunkach. Jeden to doskonalenie struktury. Wykorzystano mianowicie tworzywa tzw. kompozytowe (niektórzy zetknęli się z nimi w gabinecie dentysty). Stanowią one jakby graniczny etap zagęszczenia zbrojenia. Wiadomo, że np. w żelbetonie kilka prętów cieńszych daje wytrzymałość znacznie wyższą niż jeden gruby, mimo że łączny przekrój jest ten sam. Po prostu materiał jest bardziej jednorodny. Nie jest tak, że znaczna jego część ma właściwości samego tylko betonu, a więc jest krucha, inna zaś samej tylko stali, jest więc podatna na ściskanie. W kompozytach poszczególne składniki przenikają się już w obrębie cząsteczek chemicznych (olbrzymich, bo chodzi przecież o polimery). Daje to wyniki nadzwyczajne.
Wędziska z takich materiałów (oznaczane nazwą composite lub jej odmianą językową) odznaczają się cechami zgoła niezwykłymi. Na przykład łączą miękkość i elastyczność, zapewniając tłumienie drgań. Coś jak amortyzatory samochodowe, poddające się miękko przy wyboju, ale potem twardo się opierające kolejnym wahnięciom. Niewiele, doprawdy, przesady zawiera slogan reklamowy o wędziskach z kompozytów inteligentnych.
2. Budowa wędziska z kompozytów
a – powstawanie pęknięć wzdłużnych przy uporządkowanym układzie włókien,
b – układ whiskerowy z płaszczem falistym (kulki symbolizują wypełniacz węglika krzemu),
c – struktura wędziska whiskerowego z oplotem kewlarowym.
Drugi kierunek polegał na wprowadzeniu nowych włókien o skrajnie wysokiej wytrzymałości – węglowych i w mniejszym zakresie, borowych. Wyroby z pierwszymi mają w nazwie człon carbo lub graphite, z drugimi – boron. Długość wędzisk do metody klasycznej osiągnęła kilkanaście metrów (do 11 w wyrobach względnie popularnych, 16 – w wyczynowych). Na ogół stosuje się tu włókno węglowe lub mieszanki z jego przewagą. Borowe, jako droższe, spotyka się raczej w wędziskach mniej materiałochłonnych: spinningowych, muchowych.
Przykładowy układ materiałów w ściance wędziska widać na (rys. 2). Wzdłużne struny epoksydowe i wzmacniające drobiny wypełniacza (węglika krzemu) są spojone włóknami węglowymi. Całość otacza falisty płaszcz o wysokiej sprężystości.
Na oddzielne omówienie zasługuje tu układ włókienek węglowych. Nie od razu był on taki, jak widać na rysunku. Początkowo były one uporządkowane, zwrócone wzdłuż osi wędziska. Dawało mu to wysoką wytrzymałość na zginanie, ale nie chroniło przed siłami bocznymi, powodującymi spłaszczanie. A przecież działają one nie tylko przy np.: prostackim nadepnięciu, ale także wskutek wyginania wędziska (rys. 2a). Łatwo to sprawdzić przez zgięcie cienkościennej rurki igelitowej. Toteż wędziska z równoległym układem włókien są podatne na pęknięcia wzdłużne, powodowane rozstępowaniem się strun epoksydowych w części bocznej. Przywarę tę udało się usunąć po uzyskaniu widocznego na rysunku nieuporządkowanego układu włókienek. Odpowiada on znanej w metalurgii strukturze włośnicowej i tak jak ona został z angielska nazwany whiskerowym. W wędziskach typu Whisker (czyt. łisker) struny zostały zatem przewiązane także poprzecznie. Podniosło to wytrzymałość na zgniecenie oraz nadało większą sztywność.
Niezależnie od tego wytwórcy wędzisk szczególnie wysokiej klasy nie zrezygnowali ze wzmacniania płaszcza zewnętrznego. Wyniki szczególnie imponujące dało zastosowanie oplotu z kompozytowego włókna o firmowej nazwie Kevlar, opracowanego przez amerykański koncern chemiczny Du Pont dla potrzeb techniki satelitarnej. Uzyskano w nim niewiarygodny stosunek sztywności do ciężaru. Stal, mająca gęstość 7,85 g/cm3 (czyli centymetrowy sześcian waży bez mała 8 gramów), daje wytrzymałość na zerwanie równą 60 hektobarom. Tak zwane wysokomodułowe włókno węglowe – odpowiednio 1,95 i 200. Czyli jest czterokrotnie lżejsze i jednocześnie przeszło trzy razy mocniejsze. Kevlar zaś – 1,45 i 340; pięć razy od stali lżejszy i prawie sześć razy mocniejszy. Nic dziwnego, że zastosowanie go w karoserii samochodu Audi Quatro pozwoliło jej masę zmniejszyć o 200 kg. Wykorzystują to tworzywo także konstruktorzy najwyższej klasy jachtów regatowych – do żagli oraz olinowania.
Dla porównania z innymi nowymi materiałami stosowanymi w wędziskach: podczas gdy moduł sprężystości (wielkość pośrednio charakteryzująca wytrzymałość na zerwanie) wspomnianego węglowego włókna wysokomodułowego wynosi 38 (pomińmy jednostki), a jego zmodyfikowanej wersji Vl-IM (ang. Very High Module = Bardzo Wysoki Moduł) – 50 przy gęstości 1,91 (czyli sporo mocniejsze choć nieznacznie lżejsze), to dla zwykłego włókna węglowego o wysokiej wytrzymałości wynosi on zaledwie 23,5; jednakże jest ono znacznie lżejsze – gęstość.1,78. Włókno szklane natomiast, o gęstości aż 2,54, ma moduł równy 7,3. Różnica widoczna aż za dobrze.
Ten przegląd właściwości, może nużący dla nieobytego z wielkościami fizycznymi, pozwala zrozumieć, dlaczego w wypadku ośmiometrowego wędziska z żywicy zbrojonej szkłem za duże osiągnięcie uważano uzyskanie ciężaru 1350 g przy 5-cm średnicy chwytu, podczas gdy jedenastometrowy Whisker Kevlar waży zaledwie 725 g i w najgrubszym miejscu ma średnicę 3,5 cm. Wszystko razem, oczywiście, przy idealnej pracy całości.
Belgijska firma Browning, znana też z produkcji broni myśliwskiej, a wykorzystująca osiągnięcia francuskiego programu kosmicznego Arianne, wymiennie z otuliną kewlarową stosuje spiralną owijkę z tytanu. Jej Spiral Pro Titanium waży 570 g przy długości 9,4 m (niewiele więcej niż 4-metrowy bambus) oraz 740 g przy 10,7 m. Zwis wynosi odpowiednio 6 cm (najwyższy punkt w odległości 4,4 m od górnego końca) oraz 11 cm (4,7 m od końca). Praktycznie zatem wędzisko trzymane poziomo nie ugina się; 1-procentowy zwis jest niemal nie do zauważenia. Środek ciężkości w wersji krótszej wypada 3,13 m od stopki, w dłuższej – 3,62. W połączeniu z niewielką (ok. 3 cm) średnicą chwytu daje to dużą wygodę łowienia.
Oprócz tych wędzisk Formuły 1, niezwykle kosztownych (do półtora tysiąca i więcej dolarów) i w łowieniu potocznym, użytkowym, niezbyt przydatnych, wytwarza się różne bardziej popularne: od tradycyjnych niejako z włóknem szklanym, do zawierających mniejszą lub większą domieszkę węglowych czy borowych. Właściwości pozostają na ogół w proporcji do ceny. Może nawet zanim książka ta dotrze do czytelników, już któreś z rzadkich tworzyw spowszednieje i potanieje, pojawi się jakieś nowe. Dziś wszystko idzie szybko. Poszukiwania przecież trwają.
Złącza
Coraz rzadziej stosuje się złącza metalowe. Tradycyjne skuwki, w postaci cienkościennych rurek mosiężnych, praktycznie się skończyły wraz z drewnem czy bambusem jako materiałem konstrukcyjnym. Ich pogrubione odmiany spotyka się jeszcze w wędziskach krótkich: spinningowych, muchowych, morskich.
Zdecydowanie przeważają obecnie złącza z materiału samego wędziska, co najwyżej wzmocnione na końcach cienkościennymi pierścieniami metalowymi lub omotkami. W wyrobach wyższej klasy ich współpracujące powierzchnie modyfikuje się tak, aby uzyskać pewne trzymanie, a jednocześnie łatwe rozłączanie. Sama konstrukcja różni się w różnych rodzajach wędzisk. W długich, do łowienia klasycznego (czyli o pracy głównie statycznej) spotyka się tylko dwa rodzaje złączy: teleskopowe i nasadowe. W obu segmenty cieńsze na czas transportu i przechowywania chowa się w grubszych, co jest bardzo wygodne. Teleskopowe dodatkowo bardzo łatwo się obsługuje. Przy rozkładaniu wysuwa się po prostu kolejne segmenty do góry, poczynając od szczytówki, i zaciska. Przy składaniu równie prosto chowa się je po rozdzieleniu jeden w drugi, w odwrotnej kolejności. Kusi to niektórych do nonszalanckiego rozkładania przez energiczny wymach wędziska trzymanego poziomo, składania zaś – przez uderzenie o ziemię trzymanym pionowo. Wypada przestrzec, że łatwo przy tym o trwałe uszkodzenie.
W porównaniu z tymi wędziska nakładane (czyli o złączach nasadowych) wydają się mniej wygodne. Każdy segment trzeba bowiem z osobna, po wysunięciu przez dolny otwór grubszego, nałożyć na górną jego część. Przy składaniu – odwrotnie. Niemniej ten system ma poważne zalety.
Wiążą się one z zasadniczą zmianą funkcji złącza. Tradycyjnie stanowiło ono zło konieczne; jakoś przecież trzeba wędki przewozić, przenosić, przechowywać. Możność składania opłacano pogorszeniem właściwości wędziska; każde złącze w najlepszym razie miejscowo je usztywniało, a często także osłabiało. Pomińmy już dokuczliwe kłopoty eksploatacyjne, jak wrażliwość na zanieczyszczenie, luzowanie się lub zakleszczanie itd. One zresztą pozostały. Wykorzystano natomiast złącze jako element pozwalający uzyskiwać dodatkowe efekty konstrukcyjne i użytkowe.
I tak w wersji nasadowej pozwala ono zmniejszyć zbieżność całości, przy nie zmienionej zbieżności poszczególnych segmentów. Z czystej geometrii wynika, że wędziska nasadowe pozostają prawie cylindryczne nawet przy znacznej długości. Teleskopowe z konieczności mają zbieżność znacznie większą. W miarę zbliżania się do dolnika ich średnica wzrasta tak dalece, że uciążliwe staje się trzymanie. Praktycznie długością graniczną jest w tym wypadku 9 m i to przy ściankach tak cienkich, że łatwo je zgnieść przez zwykłe ściśnięcie w dłoni. Toteż dolnik w wyrobach wysokiej klasy jest pogrubiony. Firmy drugorzędne nie bawią się w takie subtelności. Wypuszczają teleskopy toporne, o jednakowej grubości ścianki na całej długości, a więc niepotrzebnie wytrzymałe, a za to ciężkie i obwisłe.
Stąd prosty wniosek, że wysokiej klasy wędziskami teleskopowymi można łowić, jeśli są kompletne. Skracanie przez odjęcie dolnego segmentu grozi zniszczeniem – choćby przy energiczniejszym wymachu.
Możliwość taką – skracania – dają natomiast nakładane. I to druga ich poważna zaleta. Mniej tu zresztą chodzi o wszechstronność zastosowania, choć tego też nie należy lekceważyć, kiedy się kupuje coś tak drogiego. Bardziej natomiast – o możliwości skracania podczas łowienia. Chodzi o tzw. zestaw skrócony.
Wszystko to nie znaczy, że należy odrzucić wędziska teleskopowe. Do długości 8 m wady ich mniej się dają we znaki, pozostają natomiast zalety. Także w dłuższych złącza takie są nader często stosowane, tyle że nie na całej długości, jedynie w kilku segmentach najwyższych. Dolne są nasadowe. Część szczytowa odznacza się zatem lekkością i sztywnością, zawdzięczaną konstrukcji teleskopowej, środkowa i dolna – wytrzymałością i rozbieralnością.
W każdym wypadku trzeba się dokładnie upewnić co do rodzaju poszczególnych złączy. Często bowiem dają się one złożyć niewłaściwie, na odwrót, co zazwyczaj kończy się uszkodzeniem. W nowych modelach rozróżnienie o tyle nie sprawia kłopotu, że wyraźnie odbija się wyglądem matowa powierzchnia robocza, na końcu zewnętrznej zaś można wypatrzyć opaskę metaliczną – mimo że przez obróbkę anodową nadaje się jej fakturę i kolor bardzo zbliżone do reszty segmentu.
Złącza teleskopowe wprowadza się także do wędzisk spinningowych i innych krótkich, z myślą o znacznym zmniejszeniu długości podróżnej. Określa się je czasem nazwą wędzisk delegacyjnych, jako że mieszczą się w teczce. W katalogach natomiast spotyka się nazwę Smuggler – (ang. przemytnik). Na ogół jednak wygodę przewożenia opłaca się tu wartością użytkową: nie najlepsze rozmieszczenie przelotek, dość przypadkowa akcja.
Toteż w wędziskach krótszych i cieńszych, pracujących przede wszystkim dynamicznie, złączy teleskopowych na ogół się nie stosuje. Jeśli nawet mają one zbliżoną postać, tzn. górny koniec dolnika obejmuje dolny koniec szczytówki, to wciska się je od góry, nie zaś przez wysuwanie jednego elementu z drugiego. Jest to więc jak gdyby odwrócone złącze nasadowe. Spotyka się je często, m.in. w serii CF (Carbon Fibre = włókno węglowe) firmy DAM. Na złączu pojawia się w tym wypadku schodek, o wysokości zależnej od grubości ścianki segmentu dolnego.
Tradycyjnymi ale już przez producentów zarzuconymi złączami były w takich wędziskach tulejki metalowe. Ta kończąca segment niższy ma średnicę stopniowaną. Tylko w ten sposób, wobec koniecznej grubościenności rurki (wytrzymałość) można połączyć końce jednakowo grube. Przy użyciu rurki prostej, dolny koniec wyższego z łączonych segmentów musiałby być o tę grubość ścianki cieńszy. Albo trzeba by się więc pogodzić z wyraźnym osłabieniem, albo – z niekorzystnym skokiem średnicy wędziska w miejscu połączenia. Niektóre wytwórnie wzbogacały to złącze w dodatkowe zabezpieczenia i wzmocnienia. Lepsze przyleganie metalu do blanku uzyskuje się, na przykład, przez uformowanie specjalnych ząbków. Dla ochrony przed wypadaniem szczytówki (przy energiczniejszym wymachu) wbudowuje się zatrzaski sprężynowe. Jeden z takich, pod nazwą Lockfast joint, stosuje firma Hardy, razem zresztą ze wspomnianymi ząbkami. Firma Mitchell z kolei w wędziskach serii DF tulejki metalowe uzupełnia zabezpieczeniem gwintowanym.
Przy tych wszystkich ulepszeniach pozostają nie usunięte zasadnicze wady złączy metalowych. Przede wszystkim – szybkie zużywanie przy intensywnym użytkowaniu. Kłopotliwe jest jednocześnie usuwanie powstałych luzów. W praktyce osiąga się to wyłącznie przez elektrolityczne pogrubienie tulejki górnej. Jeśli ma ona denko (wersja szklankowa), to nawet nie trzeba jej w tym celu zdejmować.
Od tego rodzaju niedogodności wolne jest złącze czopowe; od dawna znane i coraz szerzej stosowane. istotnym jego elementem jest czop, najczęściej z tworzywa takiego samego jak wędzisko lub zbliżonego. Jest on na stałe wklejony w dolny z łączonych segmentów. Górny się naciska. Kawałek czopu musi jednak pozostać odkryty. To nie schodzenie się krawędzi górnej z dolną może sprawiać wrażenie niedopasowania. Jest jednak konieczne. W miarę zużywania zbliżają się one. Jeśli się zejdą, to już po wędce. Dlatego trzeba pilnować złącza i zawczasu czop pogrubić. W wędziskach zbrojonych włóknem szklanym można w niego wetrzeć nieco żywicy epoksydowej, a po stwardnieniu lekko przeszlifować drobnym papierem ściernym – do uzyskania pierwotnej odległości między krawędziami segmentów. Lepszy skutek osiąga się smarując czop woskiem pszczelim. Jest on niezastąpiony zwłaszcza w wędziskach z włóknem węglowym, twardym i wykruszającym epoksyd.
W niektórych wędziskach (DAM, Sportex Shakespeare’a) czop jest zakończony grzybkiem gumowym o nieznacznie większej średnicy. Chroni on przed wypadnięciem szczytówki, za także przed zbytnim zbliżeniem segmentów. Ponadto, wciśnięty w szczytówkę, nadaje połączeniu elastyczność.
Powierzchnie złączy z jednakowych materiałów mają często skłonność do zakleszczania się. Toteż firma Mitchell stosuje czop z odpowiednio dobranego stopu metalowego. Spotyka się go przede wszystkim w wyrobach z włókna węglowego lub borowego.
Firma Fenwick z kolei wprowadziła odwrócone połączenie tulejkowo-stożkowe. Nazwano je Ferrule. Polega na tym, że cieńszy dolnik wchodzi w rozszerzoną szczytówkę. Właściwą wytrzymałość osiąga się przeważnie w wędziskach z włókna węglowego. Podobne rozwiązanie stosują wytwórnie Germina i ABU. Ta druga połączyła dwa rodzaje złączy: czop wchodzący w szczytówkę z mufą Ferrule obejmującą dolnik. Całość ma niewątpliwe zalety w postaci zwiększonej wytrzymałości. Zwiększa się jednak ciężar wędziska i pogarsza akcje. Mufa ponadto, bardzo cienka, jest podatna na wyszczerbienie podczas transportu. Wskazane więc byłoby zabezpieczyć ją przez naklejenie cienkiego, dokładnie dopasowanego pierścienia metalowego. Niestety, oznacza to dalsze dociążenie.
Przelotki
Pierwotna funkcja przelotek, jaką było prowadzenie żyłki od kołowrotka do szczytówki możliwie blisko wędziska, została uzupełniona o drugą – rozkładanie obciążeń na całą jego długość (rys. 3a). Także klasyczna ich postać: pierścienie na podstawkach mocowanych do blanku – doczekała się różnych odmian (przelotki wewnętrzne lub kabłąkowe). Inne, jak wysokiej wytrzymałości rolkowe (rys. 4a), pominiemy, gdyż mają one zastosowanie raczej w wędkarstwie pełnomorskim, gdzie walka z rybą kilkusetkilogramową nie należy do rzadkości.
3. Przelotki
a – rozmieszczenie i rozkład obciążeń (tym równomierniejszy, im mniejsze tarcie między żyłką a powierzchnią roboczą), b – układanie się żyłki podczas odwijania z kołowrotka o szpuli stałej i obrotowej.
Do zasadniczych cech tego elementu wędki należą: jakość powierzchni roboczej, zapewniająca możliwie bez oporowe i nie niszczące prowadzenie żyłki, solidność konstrukcji, ważna z uwagi na występowanie znacznych sił, lekkość, mająca znaczenie dla pracy wędziska (ciężar przelotek liczy się w wymachach na równi z ciężarem zestawu, błystki, sznura). Do mniej może istotnych, ale wartych uwzględnienia, można zaliczyć: geometryczne właściwości pierścienia, barwę, rodzaj stopki. Oczywistym wymogiem jest odporność na korozję. Dla funkcjonowania całości istotne jest wreszcie rozmieszczenie na wędzisku.
Przelotki z drutu stalowego (rys. 4b) odznaczają się licznymi zaletami. Są tanie, lekkie, w wersjach bez lutowania – odporne na urazy mechaniczne. Poważną wadę jednak stanowi podatność powierzchni roboczej na zarysowanie. Trąca żyłka żłobi w niej lub wygniata mikro rowki. Te następnie rysują powierzchnię żyłki. To znów przyczynia się do szybszego rysowania przelotek i tak dalej. Wzajemne niszczenie przyśpiesza obecność twardej zawiesiny (np. mułu) w wodzie, unoszonej na powierzchni żyłki tym obficiej, im bardziej ona zmechacona.
Do pewnego stopnia można trwałość i odporność tych przelotek podnieść przez chromowanie – gładkie, w kąpieli z wybłyszczaczami, ale z formowaniem powłoki twardej, narzędziowej, a nie miękkiej, dekoracyjnej. Mimo wszystko jednak nie nadają się one raczej do wędek, w których byłyby intensywnie wykorzystywane. Chodzi zwłaszcza o spinning, w którym żyłka stale trze o nie, częstokroć przy znacznym obciążeniu, a więc i silnie naciskając. Jeśli już, to w pozycjach mniej narażonych, a więc z wyłączeniem szczytowej. A i to wymagają częstej wymiany.
Powierzchnią nierównie twardszą i trwalszą, a przy tym gładką, cechują się przelotki z pierścieniem ceramicznym lub szklanym. W tradycyjnych wykonaniu odznaczały się jednak licznymi wadami, jak duża grubość, ciężar, tłukliwość, luzy konieczne choćby z powodu i różnicy rozszerzalności cieplnej metalu i wkładki. Współczesna technologia pozwoliła je usunąć. Lekkie pierścienie z białej ceramiki porcelano podobnej osadza się teraz za pośrednictwem amortyzującej wkładki z tworzywa sztucznego (rys. 4c).
4. Rodzaje przelotek
a – rolkowa, b – druciana, c – z wkładką ceramiczną lub węglikową,
d – konstrukcje z jednego kawałka, bez złączowe, e – typ „Polygon”.
Kolejne zmniejszenie tarcia (o połowę w stosunku do ceramiki) uzyskano przez wprowadzenie wkładek ze spieku tlenku aluminium. Przy okazji o prawie jedną trzecią cieńsza stała się całość konstrukcji, czyli przy tej samej średnicy zewnętrznej powiększyła się wewnętrzna. Dało to zarazem obniżenie ciężaru o przeszło jedną trzecią. Wzrosła więc donośność i celność rzutów, zmalało natomiast zmiękczenie wędziska, powodowane umieszczeniem na nim dodatkowego obciążenia. Roboczą powierzchnię z tlenku aluminium mają niektóre przelotki Daiwa, Fuji z serii Fujihard oraz liczne inne.
Na tym nie koniec. Firma Fuji wprowadziła i opatentowała kolejny materiał – węglik krzemu. Od jego symbolu chemicznego SIC przelotki tej serii oznacza się znakiem SIC. Twardość wzrosła o kolejną połowę w stosunku do tlenku aluminium (trzykrotnie w stosunku do twardego chromu), czemu wyrób zawdzięcza nazwę Super Hard. Ponadto cechuje się ciężarem o jedną piątą mniejszym niż poprzednie. W wersji najnowszej, nazwanej Hardloy, zastosowano specjalny montaż, bez amortyzatora, dzięki czemu jest ona o dalszych kilkadziesiąt procent lżejsza. Podobnymi właściwościami odznaczają się pierścienie Dynaflo firmy Daiwa.
Dodatkową zaletą przelotek Fuji SIC jest, że wykładzina powierzchni roboczej doskonale odprowadza ciepło. Jej przewodnictwo jest nawet trzykrotnie wyższe niż w wypadku stali na twardo chromowanej. Cóż więc porównywać z pierścieniami ceramicznymi lub z tlenku aluminium, mającymi wręcz właściwości izolacyjne? Tak więc uwolniono się zarazem od kłopotów powodowanych miejscowym nagrzewaniem przelotki przy szybkim wysnuwaniu naprężonej żyłki – np. podczas energicznej ucieczki dużej ryby. Ciepło tarcia powodowało czasem nadtapianie powierzchni linki, a tym samym jej matowienie i osłabienie.
W proporcji do jakości, ma się rozumieć, pozostaje cena poszczególnych typów. Zdecydowanie najdroższe są Fuji SIC. Decydując się na ewentualny zakup warto więc zawsze rozważyć, czy istotnie ich potrzebujemy. Ponadto należy się upewnić, czy nie mamy do czynienia z falsyfikatem.
We wszystkich przelotkach z wkładkami pojawia się problem niezawodnego połączenia z podstawką. Coraz częściej osiąga się to przez wykonanie z jednego kawałka blachy, jak widać na rys. 4d. W wersjach przeznaczonych do mniejszych obciążeń stosuje się stopki pojedyńcze lub zwrócone w jedną stronę (rys. 5a i b), aby usztywniać wędzisko na jak najkrótszym odcinku. Dobierając przelotkę trzeba zwrócić uwagę na właściwe uformowanie stopki. Musi ona całą powierzchnią przylegać do blanku (rys. 5c). W przeciwnym razie grozi jego uszkodzenie. W wyrobach niższej klasy może to być kwestia nie tylko promienia krzywizny, ale zgoła niestarannego wykonania. Jego też skutkiem bywają ostre krawędzie górne, przecinające nić omotki. Co do barwy, to najczęściej spotyka się ostatnio ciemno-matową.
5. Stopki przelotek
a – pojedyńcza, b – zwrócone w tę samą stronę, c – dostosowanie do średnicy wędziska (poprawne,
krzywizna za duża i za mała), d – mocowanie (1 – kolejność, 2 i 3 – inne sposoby kończenia omotki).
Kolor zresztą ma znaczenie mniejsze – byle nie był zbyt krzykliwy. Unikać zwłaszcza należy powierzchni połyskliwych, mogących odstraszająco działać na ryby.
Co do średnicy przelotek, to funkcjonowało kiedyś przekonanie, że zwłaszcza w wędziskach spinningowych – im ona większa, tym lepiej. Tym mniejsze bowiem opory, na jakie natrafia żyłka, tym samym więc i rzuty dalsze. Spotykało się nawet przelotki szczytowe tak obszerne, iż powiadało się, że stanowią przymiar: jak szczupak przejdzie, to znaczy że niewymiarowy. W istocie duża średnica jest nie tylko zbędna, ale i szkodliwa.
Żyłka bowiem, wysnuwająca się z kołowrotka o szpuli stałej (przy obrotowym problem w ogóle nie istnieje), nie układa się po powierzchni stożka, lecz – po stłumieniu obrotów na pierwszej przelotce (wprowadzającej albo gaszącej), przybiera kształt jak gdyby obracającej się fali (rys. 3b). W miejscach jej węzłów odchylenia są znikome. Jeśli zatem dokładnie w nich się umieści przelotki, to nawet w ciasnych tarcie nie będzie zbyt duże. Oczywiście, rozłożenie tych punktów zależy od wielu czynników: położenia przelotki wprowadzającej, rodzaju kołowrotka, elastyczności żyłki, ciężaru przynęty i jeszcze innych. Toteż doświadczeni wytwórcy określają wszystkie elementy, z jakimi ich wędziska powinny współpracować. Nie należy się do tego odnosić jak do czystego chwytu reklamowego. Stosowanie się do wskazówek pozwoli najczęściej w pełni wykorzystać zalety fabrycznego rozmieszczenia przelotek.
Zbyt duża średnica, zwłaszcza przelotki gaszącej, sprawia, że żyłka obraca się zbyt szeroko, przykleja się do wędziska i uderza o nie: zwłaszcza to ostatnie nie służy ani jednemu, ani drugiemu (choć przesadą byłoby mówienie o niszczeniu); wyrzut jest hamowany. Co więcej: niezależnie od kłopotów transportowych, przelotka obszerna musi być albo ciężka, albo delikatna. Obie możliwości mało zachęcające. Swego rodzaju próbę pogodzenia tych sprzecznych wymagań stanowiły przelotki typu Polygon (wielokąt), mające kształt jakby zaokrąglonego trójkąta (rys. 4e). Miały umożliwiać rzuty celniejsze i o jedną piątą dalsze niż w wypadku zwykłych, okrągłych. Zapewne tak też i skutkowały. Zbyt szybko zniknęły z rynku wędkarskiego, by dało się to niezawodnie potwierdzić. Z pewnością jednak wybiegu żyłki nie pogarszały.
Samodzielne zakładanie przelotek wymaga przede wszystkim upewnienia się, czy wędzisko się do tego nadaje. Pamiętać bowiem trzeba, że stanowią one dodatkowe obciążenie, liczące się przede wszystkim przy pracy dynamicznej, zwłaszcza przy zarzucaniu. Można powiedzieć, że przelotki wykorzystują część ciężaru wyrzutowego, przewidzianego dla blanku – tym większą, im wyżej umieszczone. Ale nawet w zastosowaniach spokojnych, statycznych, mogą spowodować niepożądany zwis, nadać skłonność do rozhuśtywania się, np. przy zacięciu lub po zarzuceniu, i na inne sposoby pogarszać pracę.
Kolejny kłopot to dobór najkorzystniejszego rozmieszczenia. Najlepiej tu się wzorować na konstrukcjach zbliżonych. Spotyka się wprawdzie zalecenia, że np. na każde ileś tam wędziska powinna (średnio, nie dosłownie) przypadać jedna przelotka, odległość pomiędzy kolejnymi zaś powinna się zmniejszać wedle jakiejś reguły arytmetycznej. Formuły te mają jednakże zastosowanie tylko do określonego typu. Jeśli w ogóle. Co do liczby zatem pozostajemy zdani na wzorce. Co do rozmieszczenia natomiast, to trzeba je dostosować do akcji: tym gęściej, im większe ugięcie. Doświadczalnie można to ustalić choćby za pomocą drucianych pierścieni mocowanych prowizorycznie, np. taśmą klejącą. Szukamy takiego ich rozmieszczenia, przy którym, po naprężeniu żyłki do uzyskania granicznego ugięcia wędziska, odległości jej cięciw do najwyższych punktów poszczególnych łuków blanku będą jednakowe (rys. 3a).
Wyboru nie ma w wypadku wędzisk teleskopowych. W nich jedynym miejscem mocowania mogą być końce segmentów (plus jedna ruchoma przelotka na szczytówce). Rzadko oznacza to rozmieszczenie najkorzystniejsze.
Niewątpliwie najlepiej ograniczyć się do wymiany przelotek zużytych lub uszkodzonych, zachowując fabryczne ich rozłożenie. Chyba że w praktyce wykryjemy jakąś jego wadę.
Najczęstszym sposobem mocowania przelotek jest zakładanie omotek. Nawija się je zawsze do stopki, nigdy od, równymi ścisłymi zwojami nici mocnej, nie mechacącej się. Z dostępnych w kraju najbardziej nadaje się Torsol. Istnieje kilka metod kończenia (rys. 5d). Do umocowania pierwszej stopki, drugą mocuje się do blanku prowizorycznie, np. taśmą klejącą. Po zakończeniu nawijania omotkę nasącza się żywicą epoksydową lub lakierem wodoodpornym.
Przelotki szczytowe, zwane też tulipanami, miewają zamiast stopek tulejki do naciskania na koniec wędziska. Taki rodzaj mocowania stanowi też regułę w wypadku przelotek do teleskopów. I jedne, i drugie osadza się na klej. Tradycyjnie używano do tego żywicy epoksydowej. Od pewnego czasu już bez trudu można kupić inny klej, specjalny, mający postać pałeczek w oprawie (coś jak kredka do ust). Mięknie on na gorąco, np. po podgrzaniu zapalniczką. W tym stanie się go rozprowadza i szybko naciska tulejkę. Krzywo przyklejoną można bez trudu poprawić po ponownym nagrzaniu.
Stan przelotek i omotek trzeba stale sprawdzać i w razie potrzeby (pęknięcia, porysowania, naderwania itp.) naprawić je lub wymienić.
Rękojeść, uchwyt kołowrotka
Zarówno zbyt gruba, jak i zbyt cienka rękojeść jest niewygodna w trzymaniu. Jeśli zatem wędzisko w miejscu chwytu ma mniej ,niż 1,5 cm, zaopatruje się je w okładzinę korkową lub – w modelach tańszych – z elastycznego tworzywa porowatego.
6. Uchwyty kołowrotków
a – śrubowy (obok – z naciągniętą osłoną skórzaną), b – typu „Ruck-Zuck”, c – śrubowy z tworzywa, na wędzisko długie, bez wyodrębnionej rękojeści, d – suwakowy, e – pierścieniowy, f – zaciskany na rdzeniu,
g – mocowanie przylepcem.
Długość i kształt zależą do typu wędziska, a także od rodzaju uchwytu kołowrotka. Opracowano ich wiele (rys. 6). Najpopularniejszy, śrubowy, stosuje się przede wszystkim w wędziskach muchowych, przystawkowych i spinningowych. W tych ostatnich jednak szczególnie wyraziście się ujawniają dwie jego zasadnicze niedogodności: niewygodny i zimny chwyt oraz skłonność do luzowania się podczas wymachów. Próbą usunięcia pierwszej jest wprowadzanie specjalnych długich nakrętek. We własnym zakresie można sobie poradzić przez naciągnięcie, po założeniu kołowrotka, rurki skórzanej – np. uciętego szerszego palca od rękawicy. Nie tylko ociepla to uchwyt (ważne szczególnie w zimie) i łagodzi krawędzie, ale także częściowo zapobiega luzowaniu się nakrętek.
Od wszelkich tych uciążliwości wydaje się także uwalniać swoista odmiana śrubowego – bagnetowo zaciskany uchwyt Ruck-Zuck firmy DAM.
Uchwyt śrubowy, choć charakterystyczny raczej dla wędzisk o rdzeniu cienkim w miejscu chwytu, stosuje się czasem także w wędziskach grubych – teleskopowych. Przybiera on postać specjalnej nakładki, luźno nasuwanej i zaciskającej się na dolniku dopiero po dokręceniu stopki kołowrotka.
Bardziej dostosowany do takich dolników jest jednak uchwyt suwakowy. istotną jego zaletę stanowi możliwość mocowania w dowolnym miejscu. Do wad należą niezbyt pewne na ogół mocowanie (trudno uniknąć niewielkich przynajmniej luzów) oraz trudności otwierania. Toteż czasem kołowrotki do wędzisk teleskopowych mocuje się po prostu za pomocą przylepca. Trzeba przy tym uważać, aby stopką nie uszkodzić delikatnego blanku: zakładać tylko na segment najniższy, na wszelki wypadek dając podkładkę z czegoś niezbyt miękkiego.
W wędziskach z rękojeścią korkową zdecydowanie wracają przesuwne pierścienie zaciskowe, zarzucone niegdyś na rzecz nowocześniejszych uchwytów śrubowych. Wymagają wprawdzie rękojeści korkowej o średnicy dokładnie jednakowej na całej długości, ale za to dają możliwość zakładania kołowrotka w dowolnym wygodnym miejscu. Szczególnie widoczne korzyści daje to przy metodzie angielskiej.
Wszystkie opisane wyżej uchwyty odznaczają się pełną wymiennością, tzn. że w każdym można zamocować dowolny kołowrotek o ujednoliconej stopce. Istnieją również takie, w których łączone elementy są fabrycznie do siebie dobrane: odpowiednio ukształtowane zakończenie nóżki kołowrotka zaciska się przez obrót wokół osi wprost na rdzeniu wędziska. Uchwyt jest pewny i wygodny, ale pierścieniowemu ustępuje z powodu niemożności przesuwania.
Użytkowanie
Do istotnych zalet wędzisk z tworzyw należy, że nie wymagają one pieczołowitej konserwacji, jak bambus czy drewno. Trzeba się jednak starannie z nimi obchodzić, zwłaszcza ze złączami. Przede wszystkim utrzymywać je w absolutnej czystości. Chronić zwłaszcza przed piaskiem. Nigdy nie należy zatem odkładać wędziska na ziemię; zawsze na podpórki. Przy okazji zmniejszymy w ten sposób niebezpieczeństwo nieumyślnego nadepnięcia. Niezależnie od tych ostrożności po każdym łowieniu trzeba wszystkie części starannie przetrzeć czystą ściereczką do sucha.
Należy też unikać moczenia wędzisk. Czasem jednak bywa to konieczne. Po wyschnięciu wody glony z niej mogą wówczas zacementować złącze. Próbę obruszania najlepiej przeprowadzić w dwie osoby. Jedna oburącz trzyma segment tuż przy zakleszczonym połączeniu. Druga, również oburącz, stara się obrócić ten drugi – lekko popychając, jeśli to teleskop, lub odciągając, jeśli złącze jest nasadowe lub czopowe.
Przy mocniej zapieczonych nie należy zbyt się siłować, lecz raczej pomóc sobie przez podgrzanie części zewnętrznej: zapalniczką (byle ostrożnie), wrzątkiem. Próbę rozdzielenia podejmujemy natychmiast, zanim zdąży się rozgrzać także część wewnętrzna. Wykorzystujemy w ten sposób różnicę stopnia rozszerzenia cieplnego. Można ją też wykorzystać inaczej – oziębiając część wewnętrzną, przez napełnienie wędziska zimną wodą (z łowiska). Zewnętrzną niezależnie od tego dobrze jest podgrzać dłonią. Jeśli to wszystko nie daje wyniku, zwilżmy złącze środkiem przenikającym w głąb, typu Penetrol czy Uffo. Po odczekaniu daje się na ogół rozłączyć. W tym wypadku trzeba je potem szczególnie starannie umyć. Co jakiś czas, zależny od częstotliwości używania, warto wetrzeć w złącze odrobinę smaru bezkwasowego; Najlepiej się nadaje silikonowy. Jego nadmiar dokładnie zbieramy.
Kłopotliwe w myciu są teleskopówki z przelotkami, uniemożliwiającymi rozłożenie na poszczególne segmenty. Dokładnemu oczyszczeniu trzeba je poddawać po mniej więcej miesiącu intensywnego użytkowania. Zdejmujemy w tym celu dolną zaślepkę i górny kaptur, poczym częściowo wędzisko rozkładamy i moczymy w wannie z letnią wodą z dodatkiem detergentu. Następnie silnym strumieniem wody, powiedzmy – z prysznica, dobrze przepłukujemy. Suszymy potem kilka godzin w pozycji pionowej. Na koniec przecieramy złącza smarem.
Długoletnie użytkowanie – możliwe dzięki poprawnemu użytkowaniu i starannej konserwacji – sprawi, że drogi zakup okaże się w ostatecznym rachunku opłacalny.
——————————————