Termin żyłka odnosił się niegdyś do nici z baranich jelit, używanych do łączenia wędziska z haczykiem. Dziś oznacza pojedyncze włókno (ang. monofilament) najczęściej z poliamidu (handlowe nazwy: nylon, stylon, perlon, kapron i inne). Ono najczęściej służy jako linka, czyli element łączący wszystkie części wędki. W metodzie muchowej używa się specjalnych sznurów. W wędkarstwie pełnomorskim zaś – plecionek (ang. multifilament). Nabrały one znaczenia także w łowieniu śródlądowym. Są niezwykle mocne (np. plecionka coramidowa unosi 21 kg przy średnicy 0,30 mm), a przy tym praktycznie nierozciągliwe i idealnie miękkie: na dnie układają się naturalnie jak roślinność. Stąd zastosowanie w metodzie włosowej. Świetne też w spinningu, nie nadają się do spławikówek, bo nabierając wody zmieniają ciężar.
Na ogół po żyłce oczekuje się przede wszystkim, by była możliwie cienka, a przy tym mocna. Słusznie, aczkolwiek to tylko część prawdy. A i ją trzeba by uściślić. Co do grubości, to wbrew potocznemu mniemaniu szkodzi ona nie tyle dlatego, że ryba widzi. Ważniejsze, że duży przekrój czyni żyłkę podatną na działanie wiatru lub prądu wody, a ponadto wiąże się z innymi przywarami, o których niżej. Duży – to zresztą rzecz względna. Średnicę żyłki wyraża się przecież ułamkami milimetra. Tu dla wygody będziemy pomijać – np. zamiast 0,15 mm będe pisać po prostu 0,15.
Co do wytrzymałości, to rzecz się komplikuje jeszcze bardziej. W zasadzie bowiem można ją zwiększać niemal dowolnie. Pierwszy poliamid wytworzono w latach trzydziestych w amerykańskim koncernie chemicznym Du Pont de Nemour i nazwano nylonem (od skrótu nazw Nowy Jork i Londyn: N. Y. – Lon). Okazał się podobno tak mocny, iż pończochy z niego, podarowane żonie prezydenta Roosevelta, w ogóle się nie darły w miarę używania. Firma więc, aby nie dopuścić do zbyt szybkiego nasycenia rynku produktem praktycznie niezniszczalnym wprowadziła do włókna dodatki osłabiające. Nawet jeśli opowiastka jest przesadzona, to nie za bardzo.
Nadawanie żyłce poliamidowej nadzwyczajnej wytrzymałości odbywa się jednak zazwyczaj kosztem innych właściwości. Przede wszystkim – rośnie sztywność. Żyłka, mocna na odcinkach prostych, bardzo łatwo pęka na załamaniach, a więc np. na węzłach – w praktyce wędkarskiej nieuniknionych przecież. Prócz tego, co innego odporność na obciążenia stałe, a co innego – na szarpnięcia często się powtarzające. A przecież z takimi ma się do czynienia podczas walki z rybą. Liczą się wreszcie i inne cechy, jak zdolność powracania do poprzedniej postaci; trudno je wszystkie zachować i jednocześnie zwiększać wytrzymałość.
Tak więc, choć pozostaje ona cechą najważniejszą, liczą się jeszcze inne. Ich zestaw nie w każdym wypadku musi być jednakowy. l tak dla zarzucania ważne jest, aby żyłka odznaczała się śliskością (mały opór na przelotkach), nie miała skłonności do pęcznienia, plątania się, skręcania, była dobrze widoczna (łatwość śledzenia wzrokiem). W czasie walki liczy się elastyczność (amortyzacja szarpnięć) wytrzymałość na zerwanie, na tarcie (o przelotki i wodzik kołowrotka), na obciążenia powtarzane; ważna jest wreszcie zdolność zachowania właściwości po poddaniu tym szczególnym naprężeniom, bo przecież trudno po każdej większej rybie zmieniać całą żyłkę (ale węzły to już trzeba).
Wytrzymałość żyłek i plecionek
Tabela przedstawia dane zaczerpnięte od 5 różnych firm produkujących żyłki i plecionki.
Pokazana jest wytrzymałość minimalna i maksymalna dla poszczególnych grubości.
Oczywiście oprócz przedstawionych w tabeli są jeszcze słabsze oraz mocniejsze.
Podczas prowadzenia przynęty naturalnej (lub jej imitacji, jak sztuczna muszka) pożądane, aby żyłka umożliwiała naturalne zachowanie. Powinna więc być możliwie miękka. To zresztą jeden z powodów, dla których warto używać jak najcieńszej. Nie może też odstraszać wyglądem. W przeciwieństwie zatem do dalekiego zarzucania przynęt sztucznych oczekujemy, że nie będzie widoczna, wtopi się w tło. Mamy więc wyraźną rozbieżność wymagań.
Równie wyraźna sprzeczność oczekiwań ujawnia się w wypadku elastyczności. Pożądana – jak wyjaśniliśmy – podczas walki, przeszkadza w zacinaniu z dużej odległości oraz przy uwalnianiu haczyka z zaczepu. Wypośrodkowanie wszystkich właściwości okazuje się zatem niemożliwe. Nie odwodzi to wytwórców od dopracowywania wyrobów możliwie wszechstronnych. Niektóre wręcz w nazwie mają człon universal lub jego odpowiednik. Pełnię korzyści można jednak odnieść dopiero używając żyłek wyspecjalizowanych.
Spinningowe, oznaczone na etykietach słowem spin lub pochodnym, cechują się wysoką wytrzymałością, odpornością na ścieranie a jednocześnie małą rozciągliwością i dużą sztywnością. Z tego ostatniego powodu wymagają węzłów obszernych, o dużej liczbie omotań (zwojów martwych). W tej metodzie takie nie przeszkadzają. Barwa częstokroć jaskrawa (żółta, zielona), czasem fluoryzująca.
Spotyka się też nie barwione żyłki typu fluorescent: mało widoczne w wodzie, doskonale – na powierzchni. Przydają się zwłaszcza początkującym muszkarzom, mającym kłopoty ze śledzeniem przyponu; w spinningu maskowanie żyłki przed rybą nie jest tak ważne.
Podobnie do spinningowych prezentują się żyłki morskie, oznaczane angielskim sea lub z innego języka wziętą nazwą określającą morze. Główna różnica polega na tym, że kosztem pewnej części wytrzymałości uodparnia się je na niszczące działanie słonej wody. Nie uwalnia to od konieczności dość częstego wymieniania na nową.
Żyłki do łowienia spławikowego oznacza się angielskim match, niemieckim grund lub innym odpowiednikiem. Odznaczają się miękkością, dzięki której nawet na węzłach ciasnych, dyskretnych, nie wykazują istotnego osłabienia. Są rozciągliwe, dobrze więc amortyzują szarpnięcia ryby. Przysparzają jednak, zwłaszcza w metodach odległościowych, kłopotów z zacinaniem. Należy więc w tym wypadku używać nieco sztywniejszych – nie na tyle wszakże, by powodowały nienaturalne zachowanie przynęty i wymagały obszernych węzłów.
Barwą powinny się wtapiać w otoczenie. Za najbardziej uniwersalną uważa się szarobrązową. Całkiem się pod tym względem nie sprawdziła tęczówka, reklamowana niegdyś jako idealnie się maskująca.
Z braku oznaczenia pozostaje się kierować właściwościami określonymi na wyczucie. Jeżeli, na przykład, w kilkunastu próbach żyłka będzie się rwała zawsze przy ciasnym węźle, należy ją traktować raczej jako spinningową. Jeśli przeważają zerwania z dala od niego, decydujemy się na użytek spławikowy. Pewne cechy wynikają też z upodobań w kraju producenta. l tak większość żyłek francuskich odznacza się miękkością. Podobnie niemiecka Damyl. Ale również niemiecka Platil jest już nieco sztywniejsza, nadaje się zatem do spławikowych metod odległościowych. Tamże zaś produkowana Abulon Extra wyróżnia się znaczną sztywnością sugerującą zastosowanie w spinningu.
Właściwy dobór żyłki jest ważny nie tylko dlatego, że dzięki niemu można w pełni wykorzystać jej właściwości. Chroni także przed przykrymi niespodziankami. Spinningowa w zestawie spławikowym albo będzie wymagała szkodliwych, dużych węzłów, albo – na ciasnych – będzie pękała. Z kolei wysokiej klasy żyłka miękka może się nagle okazać nieoczekiwanie słaba. Nagle – dla kogoś niezorientowanego, kto założy ją na wędkę spinningową i jak gdyby nigdy nic będzie od zaczepów uwalniał silnymi szarpnięciami. Żyłka nierozciągliwa wytrzyma to bez szczególnego uszczerbku; spławikowa – utraci wytrzymałość. Na skutek bowiem nadmiernego obciążenia zachodzi zjawisko podobne do tego, jakie towarzyszy zbytniemu rozciągnięciu sprężyny: nie powraca ona do stanu pierwotnego, a po przekroczeniu pewnej granicy w ogóle przestaje przypominać sprężynę.
Firmy przedstawiają w katalogach i na wyrobach wytrzymałość tych wyrobów (żyłka, plecionka). Tak naprawdę rzeczywiste częstokroć się różnią, czasem znacznie i to zarówno co do wytrzymałości, jak i średnicy. Jeden z autorów francuskich długie wieczory po krótkim dniu podczas łososiowej wyprawy na Alaskę skrócił sobie dokonaniem odpowiednich pomiarów dla dwudziestu gatunków żyłek, średnicy najczęściej 0,40 i 0,50 mm. Tylko w dwóch wypadkach średnica okazała się mniejsza niż podana na etykiecie. W niektórych – a dotyczyło to marek renomowanych – została przekroczona o więcej niż o 5%: Nylorfi – 0,43 zamiast 0,40 i 0,47 zamiast 0,45; Platil Strong – 0,42 (0,40) i 0,535 (0,50); Abulon Extra – 0,43 (0,40) i 0,55 (0,50).
Wytrzymałość zmierzona natomiast z jednym wyjątkiem okazywała się niższa od znamionowej. W nielicznych wypadkach różnice były symboliczne (np. 14,4 zamiast 14,5) i mieściły się w granicach błędu spowodowanego prymitywnymi warunkami pomiaru (zwykła waga sprężynowa do złowionych ryb). Przeważnie jednak osiągały wartości znaczące, 1 do 2 kg (np. 13,6 kg zamiast 15,5). Wspomniany wyjątek to żyłka Stren: zmierzone 8,8 i 13,2 przy katalogowych 7,4 i 11,4. W tym wypadku zresztą także średnice rzeczywiste niewiele odbiegały od deklarowanych – odpowiednio 0,41 (0,40) i 0,505 (0,50).
Ta dość żmudna seria pomiarów nie miałaby większego znaczenia praktycznego, gdyby autor nie zestawiał ich od razu z odczuciami łowcy i to w skrajnych warunkach (te diabły łososie – jak pisze). Bynajmniej nie pokrywają się one z wnioskami, wynikającymi z charakterystyki mechanicznej.
I tak rzetelny Stren, choć dobrze widoczny – zwłaszcza w wieczornym podświetleniu, co znakomicie podnosi przyjemność łowienia – a także gładko się odwijający ze szpuli i dobrze się ślizgający w przelotkach podczas zarzucania, wykazuje zbyt małą elastyczność podczas walki. Ma więc zbyt małą tolerancję na ewentualne błędy holowania. Do używania to nie zachęca. Mocno natomiast przewymiarowany Abulon Extra, o wytrzymałości wyraźnie zaniżonej (10,8 w miejsce 11,6 i 16,8 w miejsce 17,2), cieszy doskonałą odpornością jednocześnie na zerwanie i skręcanie, a przy tym zadowalającą elastycznością. Jedyną jego niedogodność stanowi sztywność, zmuszająca do szczególnie starannego formowania węzłów. Ustępuje ona nieco po dobrym namoczeniu żyłki. Ta jednak nabiera wtedy wyraźnej skłonności do pęcznienia.
Stąd wniosek, że liczą się nie tylko cechy łatwo wymierne, jak wytrzymałość właśnie, ale i te trudne do wyrażenia w liczbach. Z tych wymiernych natomiast warto jeszcze zwrócić uwagę na regularność przekroju. Nigdy bowiem żyłka nie jest jednakowo gruba na całej długości. Czasami nierówności wyczuwa się przesuwając ją między palcami. Kiedy indziej ich wykrycie wymaga użycia śruby mikrometrycznej. Właśnie przytoczony powyżej autor francuski na zawartości każdej ze szpul dokonywał po kilkanaście pomiarów, co pozwalało podać nie tylko w miarę rzetelną średnicę, obliczoną jako ich średnia, ale także ustalać wielkość odchyleń. Najczęściej mieściły się one w granicach od 0,005 do 0,01 mm. Mniejsze były tylko w czterech wypadkach (0,002 w Trilene XL i XT 0,48 oraz 0,03 w Mustad Line 0,37 i Exa 0,40), większe – w jednym: 0,015 w Drachk Optic Laser (!) 0,40 l 0,50.
Jednolitość przekroju ma duże znaczenie, bo cechy niekorzystne, jak sztywność, opór na przelotkach, podatność na wiatr i prąd wody itd. są wyznaczane przez miejsca najgrubsze, wytrzymałość zaś – przez najcieńsze. Żyłka jest tak mocna, jak jej najsłabszy punkt. lm więc różnice średnicy mniejsze, tym ona bardziej zbliżona do ideału. Mistrzowskiej klasy zawodnicy francuscy przed poważnymi. zawodami wyświetlali ją wręcz przez rzutnik do przeźroczy i na przypony wybierali odcinki dokładnie równoległe.
Jak wszystkie polimery, tak i materiał żyłki ulega starzeniu, połączonemu z utratą właściwości. Proces ten przyśpieszają zwłaszcza promienie ultrafioletowe. Gdzie jak gdzie, ale w wędkarstwie uniknąć ich nie sposób. Pożądaną zatem cechą wszelkich dobrych wyrobów jest właśnie odporność na ten składnik promieniowania słonecznego.
Cały ten wywód o niezwykle wymyślnych zaletach żyłek pęka w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Z rzadka dostępne wyroby markowe są bardzo drogie. To jednak pojęcie względne. Należycie przechowywane nie tracą właściwości nawet po kilku latach.
Niemniej są przypadki, kiedy opłaca się założyć żyłkę wprawdzie gorszą, lecz dużo tańszą. Ważne, by kupować świeżą, nie zleżałą. Ostrożnie należy podchodzić do wyrobów firm nie znanych. Bez pewnego doświadczenia trudno ocenić, czy jest to coś naprawdę dobrego, czy pięknie opakowana jednorazówka. Choć z drugiej strony zdarza się, że pod niepozorną etykietką z równie niejaką nazwą sprzedaje się oszczędnościowo konfekcjonowany produkt dobrej firmy. Żyłki markowe najlepiej kupować w oryginalnych opakowaniach, po sprawdzeniu, czy nie noszą one podejrzanych śladów (np. zatłuszczenia).
Podstawowym warunkiem poprawnego użytkowania jest, jak stwierdziliśmy, stosowanie zgodnie z przeznaczeniem. Najsłabszym miejscem są z reguły węzły. Przy wyborze należy się kierować nie tylko teoretyczną wytrzymałością, lecz także łatwością wiązania. Lepszy słabszy, ale dobrze uformowany, niż mocny, związany źle. Równomierne zaciągnięcie zwojów warto sobie ułatwić przez zwilżenie żyłki. W praktyce polega to po prostu na poślinieniu. W razie przygotowania zestawu zawczasu w domu, można wytrzymałość węzła podnieść przez położenie, przed zaciśnięciem, kropelki lakieru. Nie tylko stworzy ona warstewkę amortyzującą, lecz także nie dopuści do całkowitego zaciągnięcia, zawsze ujemnie wpływającego na wytrzymałość. Z tego też względu żadnych węzłów (z wyjątkiem może niektórych haczykowych) nie należy zaciągać na siłę. Stopniowo, w miarę używania, same do tego stanu dojdą. I zazwyczaj wtedy trzeba je zmienić na nowe. Przy żyłkach kruchych, gorszego gatunku, dobry wynik daje wplecenie w węzeł nitki.
Dla zachowania właściwości żyłki istotne jest jej należyte przechowywanie. Nigdy nie należy jej nawijać bezpośrednio na szpulę. Zawsze – na podkład z filcu, wełny owiniętej taśmą samoprzylepną itd. Nylon bowiem rozciąga się pod wpływem zmian temperatury i wilgotności, a następnie kurczy. Czasem tak dalece, że przy szczególnym zbiegu okoliczności może dojść do pęknięcia szpuli. Częściej dzieje się przeciwnie: to żyłka się rozciąga i traci elastyczność, podobnie jak wskutek szarpania na zaczepie. Na wiosnę ze zdumieniem się przekonujemy, że mocna jeszcze jesienią, teraz, po przerwie w użytkowaniu, rozłazi się w palcach.
Toteż do dłuższego przechowywania należy ją nawinąć luźno, szczelnie opakować w folię, żeby zapewnić stałą wilgotność, i odłożyć na miejsce o możliwie niezmiennej temperaturze np. do rzadko otwieranej szuflady.
Dbać też trzeba na co dzień. Co pewien czas przecierać wilgotną ściereczką, aby usunąć osad odkładający się w ilości tym większej, im woda brudniejsza. Zachowuje się on jak pasta ścierna: niszczy i powierzchnię żyłki, i przelotki. Węzły trzeba wymieniać co jakiś czas, a już na pewno po każdym większym naprężeniu. To samo zresztą dotyczy całych odcinków żyłki. W zestawach spławikowych ważną rolę spełniają przypony. Działają niczym bezpieczniki, nie dopuszczając do poddawania miękkiej żyłki głównej nadmiernym obciążeniom. Taka dbałość może zakrawać na przesadę. Zwłaszcza że ten akurat element wędki do najkosztowniejszych na ogół nie należy. Warto jednak uświadomić sobie, ile od tej wątłej uwięzi czasami zależy.
——————————————